"Taka chora, a musi (!!) wychodzić. Biedactwo"

    Opowiem Wam sytuację z weekendu. Kolejny wk..w, ale może ja jestem przewrażliwiona ;). Pewnie jestem, ale wkurza mnie niemiłosiernie. W weekend zaczął do mnie na balkon przychodzić kot :( (swoją drogą, niestety przychodzi dalej). Jako,że lubię zwierzęta, a koty darzę od pewnego czasu szczególną sympatią zmartwiłam się i postanowiłam przejść się po sąsiadach i zapytać czy nie wiedzą czyja zguba, ewentualnie czy komuś z klatki kotek nie uciekł. Natknęłam się na sąsiadkę w nie najmłodszym wieku, która co prawda nie wiedziała nic o kocie (i nie obchodził ją zbytnio albo i nawet wcale), za to wciągnęła mnie w rozmowę o życiu. Swoim i jej. Jakież było jej zdziwienie gdy powiedziałam,że pracuję i studiuję. A jeszcze większe gdy powiedziałam,że w roku akademickim w zasadzie każdego dnia dojeżdżam do Katowic.Wzrok wyrażał bezbłędnie: "Ty? taka kaleka i musisz się tak męczyć?!". Problem w tym,że nawet nie wspomniałam,że się męczę, że nie lubię swojego trybu życia. Pytanie: czemu osoby zdrowe czy przynajmniej bez wyraźnej niepełnosprawności są tak przekonane,że ON nie chcą, nie mogą, nie są w stanie być aktywne? Skąd przekonanie,że życie takie lub podobne do tego, które prowadzą osoby zdrowe jest dla nas męczące i to na tyle,że trzeba nam współczuć, a w konsekwencji często ograniczać nam do niego dostęp. Czy osoby zdrowe niejednokrotnie nie są również zmęczone-zwłaszcza gdy "mają coś poza pracą"? I co? I w zasadzie to nic-jest to zmęczenie normalne i nikt z tego powodu nie robi zbolałej miny. Czy rzeczywiście w kontakcie z osobami, borykającymi się z niepełnosprawnościami konieczne jest wyrażanie takiego politowania? Niejednokrotnie jest ono dla nas zdecydowanie gorsze niż zmęczenie, czy fizyczny ból i niedostatki. Ja osobiście, ale i wiele osób z mojego otoczenia za chorą nie uważam się w życiu codziennym. Niepełnosprawność jest zdecydowanie mniejszym problemem niż jej społeczne postrzeganie. A chora czuję się, jak pewnie i większość osób zdrowych jak mam grypę i 39 stopni gorączki. Wtedy wyjście z domu rzeczywiście jest problemem. I chyba tylko wtedy. Możecie mi wierzyć. I tak-wiem, zmiana pokoleniowa, ale wciąż mam wrażenie że zbyt wolna, a poza tym przecież podobno młodsi uczą się od starszych

Komentarze