Edukacja domowa dzieci z niepełnosprawnościami. Dlaczego nie?


shallow focus photography of girl sitting on chair drawing on her paper on top of the table     Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało rozporządzenie, na podstawie którego dzieci, uczęszczające do szkół powszechnych czy może "tradycyjnych" nie będą mogły pobierać nauczania indywidualnego, które dotyczyłoby części przedmiotów.Tłumaczono to między innymi zamieszaniem, które powoduje to rozwiązanie, nieefektywnym wykorzystywaniem sal w szkołach, tym że jest w nich często generalnie mało miejsca i nieefektywnym wykorzystaniem czasu pracy nauczycieli, którzy mieliby poświęcać swój czas pojedynczemu uczniowi. Pewnie-przynajmniej do pewnego stopnia-wyjaśnienia te są zasadne, nie da się jednak ukryć że nowy pomysł Ministerstwa może "cofnąć nas o kilka wieków", spowodować nasilenie uprzedzeń i dyskryminacji osób z niepełnosprawnościami, a także doprowadzić do jeszcze większych niż obecne nierówności w poziomie wykształcenia między dziećmi sprawnymi i tymi z niepełnosprawnościami. Co otrzymamy zamiast dotychczasowego nauczania indywidualnego? Nauczanie indywidualne będzie przysługiwało jedynie tym uczniom, którzy przerywają naukę w szkole na pewien czas. W praktyce zapewne będą to poważne powody, na przykład zdrowotne. Takie rozwiązanie ma zarówno dobre, jak i złe strony. Przede wszystkim spowoduje, że dzieci które uzyskają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego na cały okres, a więc trwale niepełnosprawne będą uczyć się wyłącznie w domu. A teraz nieco prywaty: będąc jeszcze w szkole podstawowej przez rok (właśnie ze względów zdrowotnych) pobierałam naukę "w systemie home-office". I co? Niby spoko-nauczyciele "na wyłączność" więc pełne skupienie na uczniu, oceny dobra ALE taki sposób kształcenia oznacza czy tego chcemy czy nie ograniczenie kontaktów społecznych-dla dzieci z niepełnosprawnościami szkoła jest bowiem jednym z bardzo niewielu (wciąż) miejsc, w których mogą spotkać rówieśników i zetknąć się z "normalnym życiem". Poza tym sytuacja, w której nauczyciel skupia się tylko na jednym uczniu powoduje u takiego dziecka często "zanik samodzielnego myślenia", szukania rozwiązań-bo zawsze jest ktoś, kto pomoże w rozwiązaniu zadania. Inna kwestia, że nauczyciel będąc "sam na sam" z uczniem, dostosowuje tok prowadzenia zajęć do tępa tego jednego ucznia. Powoduje to w praktyce, że często pracują wolniej niż w klasie, w której konieczne jest znalezienie złotego środka między systemem pracy z uczniami wybijającymi się ponad przeciętną i tymi "zostającymi w tyle". W rezultacie uczeń, który podlega nauczaniu indywidualnemu w domu "pozostaje w tyle" bo nauczyciel przerabia z nim mniej materiału. Być może nie jest to jeszcze dużym problemem w sytuacji gdy takie nauczanie odbywa się przez rok-w kolejnej klasie dużo można nadrobić (inna rzecz, że kosztem zwiększonej pracy ucznia albo powtarzania klasy), ale jeśli taki sposób nauczania obejmuje cały poziom kształcenia, może okazać się niemożliwe aby uczeń kontynuował kształcenie na dalszych etapach edukacji, dostał się na studia. Powoduje to gorszą sytuację na rynku pracy i to w przypadku osób, które nawet mając wykształcenie są "na straconej pozycji". Nie sposób też pomijać tu konsekwencji psychologicznych takiego rozwiązania: dziecko, które całe swoje życie spędza w domu, zostaje odizolowane od rówieśników nie uczy się kontaktów społecznych, nie wie jak nawiązywać relacje, jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami, może mieć też problem z załatwianiem chociażby spraw urzędowych, a społeczeństwo? Wprowadzając takie rozwiązania pokazujemy, że osoby z niepełnosprawnościami "są inne", "nie mogą, nie potrafią" funkcjonować w "normalnych" sytuacjach i przestrzeni społecznej. Poza tym, powodując że osoby z niepełnosprawnościami "znikną z przestrzeni publicznej", sprawiamy że osoby zdrowe które do tej przestrzeni należą nie będą być może potrafiły zachowywać się "normalnie" wobec ON, traktując tą grupę jako słabszych i rzeczywiście wymagającą specjalnych potrzeb.Czy rzeczywiście w XXI wieku nie mamy innych rozwiązań niż "chowanie niepełnosprawnych w domach"? Wracamy do XVIII wieku? Oczywiście-są sytuacje, w których lepiej zastosować edukację domową niż nie edukować dziecka wcale, należy jednak korzystać z tego rozwiązania bardzo ostrożnie, a nie opierać na nim prawo. Wydaje się to tym ważniejsze, że w XXI wieku istnieje cała masa rozwiązań i zawodów ułatwiającą osobom z niepełnosprawnościami pracę zawodową i samodzielne utrzymanie się ale muszą być do tego odpowiednio przygotowane. W końcu szkoła to nie tylko nauka, ale również socjalizacja.

Komentarze