...bo padał deszcz...

     Dziś miało być o czymś zupełnie innym. Miało, ale nie będzie. Będzie za to kolejny post pod wpływem-jak to określiła jedna z moich koleżanek-chwili, emocji.
Chciałam dziś skorzystać z taksówki...i na chceniu się skończyło. Dlaczego? Bo padał deszcz, a ja poprosiłam taksówkarza  żeby wyszedł z tego swojego szanownego pojazdu i pomógł mi z bagażem (taksówkarz przy zamawianiu kursu był uprzedzony, że będzie taka konieczność i niechętnie bo niechętnie, ale się zgodził, wiedział też,że ma do czynienia z osobą niepełnosprawną). "Ja już jestem, ale nie wyjdę i nie pomogę bo pada deszcz". Pomijając fakt, że nie wiem jak można tak nie szanować klienta, to tak się zastanawiam jak do jasnej cholery osoby z ograniczoną sprawnością mają funkcjonować w "normalnym" świecie, skoro osoby "zdrowe" tylko szukają pretekstu żeby nie pomóc (ale jednocześnie bardzo głośno w wielu wypadkach krzyczą,że "niepełnosprawnym trzeba pomagać"). Jeszcze jedno pytanie: czy tak powinno wyglądać społeczeństwo w XXI wieku? Tyle się mówi o równej dostępności, o przeciwdziałaniu dyskryminacji i wykluczeniu, a zwykły deszcz powoduje, że osoba z niepełnosprawnością nie może liczyć na (jakby nie było) niewielką pomoc?! Przecież to nie było tsunami, a zwykły letni deszcz. "Ludzie na jakim świecie my żyjemy" tak się zastanawiam. I czy tak ciężko zrozumieć,że dla niektórych pokonanie nawet paru kroków z dużym obciążeniem jest "Mission Impossible" :(Drops of rain splash and ripple into a blue sea of water in Nederland

Komentarze